Visit Kołobrzeg

Wersja polska Deutsche version Strona główna | Mapa strony |
Szukaj: 
Strona główna Historia i zabytki Zabytki
Interaktywna mapa

Pajacyk.pl - Polska Akcja Humanitarna

LISTA ZABYTKÓW

I LO im M. Kopernika Bazylika Konkatedralna Kościół Św. Jana Dworzec Kolejowy  Baszta Prochowa 
 ruiny baszty więziennej Pałac Braunschweigów  najstarszy most  łaźnia miejska   amfiteatr
 Kamienny Szaniec Fort Ujście Ratusz  wieża ciśnień  Fort Schilla
LO im. M. KOPERNIKA 2010-08-07 12:15:02

Lokalizacja: ul. Łopuskiego 42-44
rok budowy: 1932.

Chyba sami Kołobrzeżanie nie wiedzą, jakie mają cudo w swoim mieście. Jeśli chodzi o urodę budynku to jest to wg nas NUMBER 1. Czysty,  BAUHAUS, kwintesencja stylu a jedenocześnie jeden z najlepszych projektów szkół jakie powstały w tamtym czasie o czym niestety się nie mówi.

Źródłem wszelkiej mądrości o historii szkoły jest dr Marek Muciek, który udostępnił nam znakomity tekst (poniżej) pt. „Czerwony”, jaki był ... - gorąco polecamy! 

 Ukryte za szafą drzwi prowadzące donikąd, puste wnęki, dziwny stopień, niespodziewanie łamiący płaszczyznę posadzki – budynek naszej szkoły pełen jest tajemniczych zakamarków, które w bezustannym biegu z lekcji na lekcję ledwie czasem dostrzegamy, a nigdy nie zastanawiamy się nad ich sensem, szkoda, bo Eberhard Snell (obok), przemyślał każdy szczegół, aby jego dzieło idealnie pasowało do potrzeb szkoły, której miało być domem. Pójdźmy śladem jego myśli, a może uda się nam nie tylko nabrać większego szacunku dla tych murów, ale i trochę z nimi... zaprzyjaźnić.

Wyobraźmy sobie więc, że stoi przed nami wehikuł czasu. Śmiało! Wybierzmy się razem na wycieczkę po naszej szkole wiosną 1933 roku.

Już z daleka zaskakuje nas nowoczesny kształt budynku – kombinacja prostych brył geometrycznych. Nie zaskakuje? No cóż, wszyscy wychowaliśmy się wśród peerelowskiej „architektury pudełek”. Ale gdy Snell szkicował projekt w 1929 roku, taka forma byłą rewolucyjną nowością.  Przez wieki architekci tkwili w niewoli zdobnictwa. Aż do I wojny światowej królowała pełna zawijasów secesja, oraz rozmaite „neo” (neogotyk, neorenesans, itd.). Dopiero w 1919 r. powstała w Weimarze szkoła artystyczna, tzw. Bauhaus, w której sformułowano podstawową zasadę nowej architektury: wszelka forma ma wynikać z funkcji. Żadnych „pustych” ornamentów. Nie oznaczało to jednak prymitywizmu i brzydoty, tak świetnie nam znanych z „dzieł” powojennych naśladowców Bauhausu. Wręcz przeciwnie, obowiązywała wykwintna elegancja, podkreślona dyskretnym detalem.

Tym tropem poszedł Snell. Popatrzmy na budynek z zewnątrz. Pusta, bezokienna ściana frontowa nie jest nudną, szarą płaszczyzną. Ożywia ją „mozaika” ułożona z różnokolorowego klinkieru – od jasnej czerwieni po czerń (tak zresztą jest na  wszystkich elewacjach). Jedyną ozdobą jest „złoty” zegar w lewym, górnym rogu . Proste wskazówki, żadnych cyfr, tylko prostokątne znaczniki godzin ułożone z pozłacanych, klinkierowych płytek.

Najbardziej ozdobna jest południowa fasada od strony dziedzińca szkolnego (dzisiejsze boisko asfaltowe). Osiem filarów podtrzymujących aulę tworzy wertykalny podział, powtórzony wysokimi oknami auli. Filary nie udają antycznych kolumn, jednak nie są też prostymi, betonowymi słupami. Ich powierzchnia pokryta jest wzorem drobnych, żłobkowań, poziomych na brzegach i pionowych w środku. Takich szczegółów wypatrzymy więcej.

 

Ciągi okienne obramowane są delikatnymi laskowaniami (dziś częściowo zniszczonymi), wykonanymi z żółtawego tynku, imitującego piaskowiec. Niebanalny zarys framug okiennych dodaje elewacjom lekkości. Jest przy tym bardzo funkcjonalny – górny lufcik odchyla się aż do poziomu, czyniąc wentylację bardzo szybką i skuteczną. Plastykowe okna wstawione w 2002 i 2004 roku w części należącej do I LO w przybliżeniu powtarzają rysunek framug oryginalnych okien, ale ich górne lufciki odchylają się tylko trochę. Niestety, nowe okna wstawione przez Gimnazjum Nr 2 nie nawiązują do oryginałów i wyraźnie psują architekturę budynku.


Idźmy do wnętrza. Najpierw musimy pokonać kilka stopni, z których każdy wykończony jest półokrągłym występem i wykonany jest z dwóch rodzajów betonu: szarego w środku i żółtego po bokach. (ten sam schemat powtórzony jest również wewnątrz budynku). Przed drugą serią  schodów drogę przegradza nam stalowa bramka. Przyszliśmy w dzień powszedni, przed południem, więc bramka jest otwarta, wsunięta w ścianę frontową. Bramka przetrwała wojnę. Była widoczna jeszcze w latach 70-tych. Dziś jest na stałe wepchnięta w szczelinę w ścianie.  Pozostał też jeden metalowy element zamka na pierwszym filarze.

Kierujemy się ku drzwiom frontowym. Dziś musimy uważać, by nie potknąć się o dziury w posadzce, rozmieszczone w równym rytmie co parę metrów. Jednak w roku 1933 spotykamy w tych miejscach rzędy grubego szkła budowlanego (tzw. luksfery). Ich sens zrozumiemy zwiedzając później okolice sali gimnastycznej.

Po drodze zwróćmy uwagę na termometr na ścianie, pomiędzy oknami sali gimnastycznej. To bardzo ważne urządzenie, w gorące dni pilnie i z nadzieją obserwowane przez wszystkich. Jeśli temperatura o godz. 10 rano przekroczy +25 oC, to lotem błyskawicy obiega szkołę radosny sygnał: ”Broda Szejka płonie!” (Szejk to powszechnie używane przezwisko dyr. Labsa). Ten tajemniczy szyfr oznacza wolne! Jest bowiem zasada, zresztą do dziś obowiązująca w niemieckich szkołach, że w takich wypadkach zajęcia są zawieszane.


Rzućmy jeszcze okiem na strop. Jest wyłożony klinkierem. To oryginalne i trudne technicznie rozwiązanie. Do dziś zdumiewa budowlańców – jak oni to zrobili, że ten klinkier się trzyma?

Otwarty przedsionek, w którym ciągle jesteśmy, odgrywa ważną rolę w życiu szkoły. Każdego ranka odbywa się tu ceremonia wspólnego wejścia do budynku. Drzwi są zamknięte do ostatniej chwili. Przed nimi zbierają się wszyscy uczniowie. Porządek jest ściśle określony: najbliżej wejścia pryma wyższa (klasy maturalne),  dalej pryma nizsza i coraz młodsi. Dla smarkaczy z kwinty i seksty na ogół nie wystarcza już miejsca pod dachem i stoją na schodach, w deszczowe dni moknąc niemiłosiernie. Dopiero gdy zapanuje ład i porządek, drzwi się otwierają i wszyscy wchodzą.

Wejdźmy i my do hallu na parterze. Jeśli trafiliśmy na przerwę, to zaskoczy nas niezwykły luz na korytarzach. Wiosną 1933 roku, w całym gmachu uczy się 424 uczniów. Dziś w obu szkołach, użytkujących ten sam budynek, jest ok. 1000 uczniów.
Zadziwi nas również niezwykłe światło. Głównym źródłem oświetlenia hallu jest wielka szklana ściana od północy. Obecnie wypełniona jest białym szkłem. Pierwotnie był to wielki abstrakcyjny witraż. Wszystkie szyby były wzorzyste i kolorowe – czerwone, żółte i niebieskie.

Najważniejszy mebel naszej szkoły, słynne „zielone”, już oczywiście istnieje, choć nie jest jeszcze zielone. Jest to solidna drewniana ława . Ponad nią jednak nie ma gabloty z pucharami. Zamiast niej otwiera się szerokie na 7 metrów okno z widokiem na salę gimnastyczną. Oszklone było szkłem zbrojonym, ale po otwarciu można było przez nie podglądać lekcje WF. 
Wejdźmy teraz w korytarz skrzydła zachodniego. Układ sal pozostał ten sam: dwie klasy 8-metrowe na skrajach (dziś nr 14 i 18) i 3 klasy 6-metrowe pomiędzy nimi. Zauważmy, że okna wszystkich klas wychodzą bądź na południe (w skrzydle zachodnim), bądź na wschód (w skrzydle południowym). To oczywiście nie przypadek. Zimny wiatr wieje w naszej okolicy zwykle z zachodu lub północy. Abyśmy nie pomarzli, Snell wszystkie (prawie) klasy umieścił na zawietrznej.

Wyposażenie klas jest całkiem inne. Rozpoznajemy jedynie wbudowane w ścianę szafki, z metalowymi drzwiczkami.  Przechowywano w nich kredę, zeszyty klasowe itp. Podłogi wyłożone są  parkietem, w większości klas zachowanym do dziś. Tyle, że na ogół jest teraz niewidoczny, bo przykryto go rozmaitymi wykładzinami.

Korytarz skrzydła zachodniego nie kończy się ścianą, jak obecnie, lecz ciągnie się aż do klatki schodowej, używanej dziś przez gimnazjalistów. Schodziło się nimi w dół, do przyziemia, gdzie w pomieszczeniu pod salą nr 18 (nr 62 na planie przyziemia – rys.2) znajdowała się biblioteka uczniowska. Zresztą nadal jest tam biblioteka gimnazjum. Ściankę działową zamykającą korytarz wybudowano dopiero po powstaniu szkoły podstawowej nr 2 (do dziś istnieją w niej drzwi, którymi można było przejść z naszego korytarza na schody). Zaplecze sali nr 18 wybudowano jeszcze później .
Wróćmy teraz do hallu, żeby zwiedzić skrzydło południowe parteru. Koniecznie weźmy do ręki plan (rys.1), bo się pogubimy. Niemal wszystkie pomieszczenia tutaj zmieniły swoją funkcję.
Toalety, zarówno uczniowska jak i nauczycielska są na swoich miejscach, choć oczywiście zmienił się ich wygląd. To samo dotyczy pokoju woźnego z przedsionkiem i pomieszczenia liczników elektrycznych. Ale dalej wszystko jest inaczej. Po kolei:
- Nr 2 to specjalny pokój do rozmów z rodzicami. Dziś zajmuje go wicedyrektor, a z rodzicami rozmawiamy w przedsionku pokoju nauczycielskiego lub na korytarzu .
- Nr 3 (obecny sekretariat), z którego nie wydzielono jeszcze pomieszczenia księgowości . Tu urzęduje siwobrody patriarcha, dyrektor Johannes Labs. Tu też znajduje się zegar-matka, sterujący dzwonkami, zegarami w pokoju nauczycielskim, sali gimnastycznej i kotłowni, oraz wielkim zegarem  na fasadzie.
- Nr 4 (obecna siedziba p. kierownik administracyjnej) to pokój maszynistki, dziś powiedzielibyśmy sekretariat. Stąd dwoje drzwi prowadzi do gabinetu dyrektora i następnego pomieszczenia.
- Nr 5 (obecny gabinet dyrektora). Zajmuje go wicedyrektor, dr Wilhelm Quandt.
- Nr 6 (nasze centrum planowania) to wąski pokoik, który służy jako garderoba nauczycielska . Tu ciało pedagogiczne zostawia okrycia wierzchnie i do dziś istniejącymi drzwiami, nie wychodząc na korytarz, może przejść do ...
- Nr 7 (aktualnie biblioteka), ... „sali konferencyjnej”, czyli pokoju nauczycielskiego, którym to pomieszczenie było aż do roku 1986.
Nauczyciele, a jest ich 23 wiosną 1933 r. , mają do swej wyłącznej dyspozycji jeszcze dwa pomieszczenia:
- Nr 8 (obecnie przedsionek pokoju nauczycielskiego, zarazem garderoba i pokój rozmów z rodzicami). Wchodzi się tu bezpośrednio z sali konferencyjnej (drzwi istnieją do dziś), i jest to pokój do pracy dla nauczycieli .
- Nr 9 (aktualny pokój nauczycielski). Jest to biblioteka nauczycielska. Stąd skomplikowana architektura tego pomieszczenia. W dziwnych zakamarkach stały regały na książki.

Weźmy teraz do ręki plan przyziemia (rys.2)  i zejdźmy piętro niżej. Na miejscu dzisiejszego bufetu znajdujemy dwa warsztaty (nr 52 i 53), służące do zajęć z przedmiotu, który dziś nazwalibyśmy „prace ręczne” . Okna tych pomieszczeń, jak i sąsiednich, wychodzą na mur okalający podwórko szkolne. Inaczej nie dało się zrobić ze względu na różnicę poziomu gruntu. Ale aby choć trochę uczynić je jaśniejszymi, górną część tego muru wyłożono białymi kafelkami (zachowanymi).
Ani do obecnej kuchni, ani do „katedry PO”, stąd się nie dostaniemy. Aby zwiedzić te pomieszczenia musimy wyjść na zewnątrz i obejść skrzydło południowe.
Po drodze, przy końcu skrzydła południowego znajdujemy wejście do mieszkania woźnego, pana Butzke (nr 50). Zwiedzać go oczywiście nie będziemy, bo to teren prywatny, a p. Butzke to postać groźna, postrach uczniów (z charakteru podobny do swego powojennego następcy, p. Kempistego). W przyziemiu jest tam kuchnia, mały pokój, pralnia, piwnica na węgiel i piec c.o. (mieszkanie woźnego ma osobny system ogrzewania). Na parterze są dwa duże pokoje i komórka (nr 10,11,12 na rys.1). Obecnie, w mieszkaniu woźnego mamy magazyn sprzętu kolonijnego, a latem urzęduje tam kierownik kolonii .
Wychodzimy na wschodnią stronę budynku i tuż za drugimi drzwiami do mieszkania woźnego znajdujemy drzwi zamurowane obecnie żółtą cegłą. Tędy wchodzi się do świetlicy dla uczniów dojeżdżających (nr 51). Spędzają tu czas przed lekcjami i po lekcjach, czekając na transport do domu, bez konieczności tułania się po mieście. Ponieważ pomieszczenie to jest oddzielone od reszty budynku, więc jest tu również toaleta. Obecnie jest to teren kuchni.

 

Idąc dalej wzdłuż wschodniej ściany napotykamy kolejne drzwi. Istnieją do dziś. Za naszych czasów są bardzo zniszczone, ale bezcenne, bo to ostatnie zachowane, oryginalne drzwi zewnętrzne. Dają pojęcie o wyglądzie wszystkich pozostałych, bo wszystkie były w tym samym stylu. Miały charakterystyczne okrągłe okienka, przypominające okrętowe bulaje. Te drzwi to wejście do zajezdni rowerowej  na 60 rowerów (nr 54, obecnie sala PO ). Nie można stąd się dostać do wnętrza szkoły, a jedynie do małego pomieszczenia gospodarczego (nr 58, aktualnie gabineciku p. pułkownika), w którym stoją akumulatory. Szkoła ma niezależne źródło awaryjnego zasilania. Ładowarki akumulatorów znajdują się w małej komórce pod schodami (nr 57), gdzie dziś p. pułkownik przechowuje maski przeciwgazowe.

 

Wracamy do budynku i od razu schodzimy na dół. Szatnia wygląda znajomo. Każdy uczeń ma tu swoją blaszaną szafkę. Jednak zanim zwiedzimy królestwo kultury fizycznej zajdźmy na chwilę do kotłowni. Wchodzimy przez nieistniejące już drzwi po lewej stronie.  W kotłowni jest 5 węglowych pieców. Dwa wytwarzają parę, ogrzewającą salę gimnastyczną i aulę, a trzy grzeją wodę służącą do ogrzewania reszty budynku. Węgiel przywożony jest wagonikami na szynach z ogromnego składu opału, zajmującego znaczną część przyziemia skrzydła zachodniego. Pięcioro stalowych drzwi na ścianie północnej ułatwia transport opału z ulicy do składu. Obok jest też warsztat konserwatora i toaleta. Dziś kotłownia jest zamknięta. Znajduje się tu wymiennik ciepła, ponieważ obecnie szkoła ogrzewana jest przez kotłownię miejską.
Naprzeciwko wejścia do kotłowni jest kantorek nauczyciela WF, p. Franza Jeske (nr 61). Znajduje się tu łóżko, na którym p. Jeske może wypocząć po wysiłku, i drugie łóżko polowe, na wypadek jakiegoś urazu. Jednak ten pokoik jest dużo mniejszy niż obecnie. Teraz mamy trzech nauczycieli WF, więc kantorek został powiększony o pomieszczenie toalety (nr 60). Dzięki jej istnieniu mogły odbywać się treningi po południu, kiedy reszta szkoły była zamknięta.
Łaźnia (nr 55) jest na swoim miejscu, choć nie jest podzielona na pół (jest to przecież szkoła męska) i nie ma w niej żadnych kabin. Z sufitu zwisa po prostu 30 pryszniców. Jest do niej bezpośredni dostęp z obu szatni (nr 56 i 59). W tej pierwszej mamy obecnie siłownię, a drugą podzielono na 3 pakamery.

Wchodzimy do sali gimnastycznej. Na podłodze przedsionka leży mata kokosowa, która chroni dębowy parkiet sali przed brudem przynoszonym z boiska. Po wojnie parkiet został całkowicie zniszczony, więc położono podłogę z desek. Wyposażenie też zmieniło się całkowicie. WF w przedwojennej szkole to przede wszystkim gimnastyka. Nie ma więc tablic do koszykówki, ani żadnych haków do zawieszenia siatki. Są za to wysokie drabinki na tylnej ścianie i zwisające ze specjalnego wieszaka liny do wspinaczki. Są 2 drążki, które można schować pod podłogą , i jest stalowa belka pod stropem, z której zwisają 4 trapezy .
Z prawej strony sali znajduje się magazyn sprzętu. Stanowi jedną całość, nie wydzielono jeszcze z niego dwóch wąskich szatni. Światło dzienne, nawet przy zamkniętych drzwiach, dociera tu przez okienka sufitowe, wykonane z grubego szkła budowlanego. Widzieliśmy je pod nogami wchodząc do szkoły .

Idziemy na I piętro. Niestety, nie mamy planu wyższych kondygnacji, więc musi nam wystarczyć wyobraźnia. Przed nami aula (fot.3). Drzwi można rozsunąć całkowicie, mają wtedy 9 m szerokości. W ten sposób, przy większej publiczności można wydłużyć aulę o całą szerokość hallu. Zgodnie z przepisami przeciwpożarowymi krzesła są poskręcane w rzędy po 12 sztuk, przytwierdzone do podłogi. Jednak gdy trzeba, można je porozkręcać i ustawić inaczej. Aula wydaje się większa niż obecnie – jest dłuższa o 2 pary okien, bo nie ma jeszcze kulis i oddzielającej je drewnianej ściany. Również scena jest węższa. Składa się z dwóch części: tylniej, nieruchomej, sięgającej do granicy bocznych pokoików (2.5 m szerokości), oraz chowającej się po nią części ruchomej. Normalnie wystaje na 2 m, ale w razie potrzeby jeden uczeń kręcąc korbą może ją wysunąć do szerokości 4.5 m. Wtedy szerokość sceny wynosi 7 m, czyli tyle co obecnie.
Pod 6 oknem z prawej strony stoi kontuar organów. Na tylnej ściance ma przykręconą tabliczkę upamiętniającą fundatorów: Towarzystwo Żeglarskie i Stowarzyszenie Byłych Uczniów. Jest to typowy kontuar z dwiema klawiaturami ręcznymi i jedną nożną. Nowością na Pomorzu jest natomiast elektryczna traktura (system otwierania wentyli) tych organów, więc kontuar może być przesuwany. Samych organów nie widać. Ukryte są za żaluzjami, na galerii ponad sceną. Zostały wykonane przez firmę Grüneberg z Finkenwalde (Szczecin-Zdroje). Mają 11 głosów. To małe organy, specjaliści nazywają takie instrumenty „pół-organami”. Jednak gdy hukną pleno, a drzwi auli otwarte są na całą szerokość i cały gmach odpowiada echem, to efekt jest piorunujący. Tym bardziej, że nie ma jeszcze drewnianych boazerii wygłuszających akustykę.
Dziś po organach pozostał tylko jeden ślad. W południowym pokoiku przy scenie jest antresola, a na niej stalowy stelaż, na którym zamontowana była dmuchawa. I jest jeszcze dziura w ścianie, którą przechodziła rura doprowadzająca powietrze z dmuchawy do wiatrownicy organów.
W tymże pokoiku południowym jest kran, do którego można podłączyć gumowy wąż – to na wypadek, gdyby na scenie wybuchł pożar.
Wejście na galerię nad sceną znajduje się w północnym pokoiku bocznym. Galeria nie jest, jak dziś, jedną przestrzenią, lecz podzielona jest 75-cm szczeliną na 2 części. Część dachu nad szczeliną jest szklana. Dzięki temu światło dzienne pada bezpośrednio na scenę. W naszych czasach w szklanym dachu pojawiły się dziury i lała się tamtędy woda, więc został pokryty papą.
Pod sufitem nie ma naszego miedzianego żyrandola . Jest za to 14 mlecznych plafonier, kryjących żarówki 200W . Dodatkowym źródłem światła są kinkiety umieszczone tak jak dziś, na filarach, choć oczywiście też nie miedziane, lecz zwykłe, z mlecznymi kloszami. Wyłącznik oporowy pozwala łagodnie regulować natężenie światła, jak w kinie. Na oknach wiszą ciężkie zasłony. Do dziś pozostały po nich karnisze z żabkami.
Wychodząc z auli spójrzmy jeszcze na galerię. Jest taka sama jak dziś. Jednak wchodzi się na nią wprost z hallu II piętra. 

Stojąc w hallu i zastanawiając się co dalej, zwróćmy uwagę na małe kwadratowe drzwiczki na ścianie, tuż obok toalety. Takie same są na każdej kondygnacji. To zsyp na śmieci, chyba pierwszy w Kołobrzegu.
I piętro skrzydła zachodniego zmieniło się analogicznie jak parter. Zamknięto dostęp do klatki schodowej, oddzielono końcówkę korytarza tworząc zaplecze sali 26, do której przebito nowe drzwi . Nie znajdziemy tu zaginionej sali 24, bo numeracja klas, do której przywykliśmy, jest powojenna.
Natomiast w skrzydle południowym zmieniło się wiele. Toaleta uczniowska jest oczywiście na swoim miejscu . Ale dzisiejszy gabinet pedagoga i psychologa (nr 34)  to jedyna w budynku toaleta damska. Mały pokoik tuż przy schodach (nr 33) jest ciemnią fotograficzną . Nic dziś nie zostało z jej dawnego wyposażenia: podwójnych drzwi, szafek i zlewu.
Obecne centrum informatyczne (nr 35) jest normalną klasą.

Cała końcówka tego skrzydła – 3 duże sale i oddzielona przepierzeniem część korytarza – to katedra fizyki. Świadczy to niewątpliwie o randze, jaką miał ten przedmiot w gimnazjum realnym. Główną salą wykładową jest dzisiejsza sala biologii (nr 32) . Tablica znajduje się na przeciwległej ścianie niż dziś (tak jak w „chemii”, piętro wyżej). Przed nią jest 2-metrowy stół demonstracyjny z przyłączem prądu i gazu. Jest on celowo tak krótki. Dzięki temu jest wolny kawałek podłogi do przeprowadzania niektórych doświadczeń. W razie potrzeby jednak można dostawić do stołu demonstracyjnego dwa dodatkowe stoliki na kółkach, wydłużając go do 4 m. Do sufitu nad stołem przymocowana jest  szyna z wózkiem , tworząc suwnicę o udźwigu 100 kg. Na ścianie jest tablica rozdzielcza prądu, dostarczająca prąd stały i zmienny, o regulowanym napięciu.
Wodę można czerpać z 3 kranów. Jeden znajduje się na tylnej ścianie, dwa przy tablicy. Jeden z nich umieszczono 1,2 m nad zlewem, aby można było napełniać wysokie naczynia. Nieprzezroczyste rolety na oknach pozwalają całkowicie zaciemnić salę, co jest niezbędne przy doświadczeniach z optyki. Nauczyciel może wtedy włączyć światło tylko nad swoim stołem, regulując jego natężenie włącznikiem oporowym.  Obecnie po roletach zostało tylko miejsce na suficie.

W rogu klasy umieszczono digestorium (w szczątkowej postaci zachowane do dziś, zdjęcie u góry z prawej). Jest to szklana szafa podłączona do kanału wentylacyjnego Wykonuje się w niej  doświadczenia, w których wydzielają się szkodliwe gazy lub dymy. Aby wzmocnić siłę ciągu, na dachu zainstalowano specjalny wentylator, włączany w gabinetach fizyki i chemii.
Stoły uczniowskie również mają przyłącza gazu i prądu. Jednak ta sala, mieszcząca 40 uczniów, zasadniczo nie służy do doświadczeń przeprowadzanych przez uczniów. takie zajęcia odbywają się w innej sali, którą zwiedzimy za chwilę.

Z sali wykładowej jest bezpośrednie przejście  do sąsiedniego pomieszczenia (nr 31, dzisiejsza „geografia”), które jest obszernym zapleczem fizyki . Stąd dalej przechodzimy do sali 30. Są tu trzy duże stoły, zaopatrzone w prąd i gaz, z miejscami dla 24 uczniów. Tu właśnie uczniowie samodzielnie przeprowadzają doświadczenia.

Przejdźmy teraz na II piętro. Zacznijmy od końca korytarza, sali nr 40, która tak jak dziś jest gabinetem chemicznym - zdjęcie archiwalne z lewej strony. Przy 8 stołach może zasiąść 32 uczniów. Naturalnie każdy stół jest zaopatrzony w gaz i prąd. Tak jak piętro niżej, nauczyciel ma możliwość regulowania napięcia. Oprócz tego przy każdym stole jest szafka z trójnogami, palnikami itd., oraz zlew. Po instalacji wodnej i gazowej pozostały dziś jedynie blachy zasłaniające dziury w podłodze. Oczywiście również stół nauczyciela jest wyposażony w dopływ gazu i prądu. Szczególną cechą tej sali jest większa ilość digestoriów – aż 5, wszystkie pozostały. Jedno jest w rogu klasy, tak jak w gabinecie fizycznym, a pozostałe na bocznej i tylnej ścianie. Wszystkie one są połączone kanałami z wentylatorem na dachu. To dlatego gabinet chemiczny jest na najwyższej kondygnacji. Jeszcze dwa digestoria znajdujemy na zapleczu (nr 41). Jest tu też mały sejf w ścianie, przeznaczony na szczególnie niebezpieczne chemikalia. Istnieje do dziś. Zachował się nawet klucz, ale już od kilku lat nie działa i sejf jest zamknięty trwale. Zachował się też drewniany stół zamontowany pod oknami.
Zaplecze „chemii” jest znacznie mniejsze od zaplecza „fizyki”, bo też nie przechowuje się tu dużych gabarytowo przyrządów, lecz głównie słoiki z chemikaliami. Dzięki temu sąsiednia sala (nr 39) może być większa - ma aż 12 m długości. Ale też jej przeznaczenie jest specyficzne i podwójne. Przede wszystkim służy ona lekcjom muzyki. Jest tu więc fortepian, a ściany i sufit są wyłożone tłumiącą dźwięki warstwą waty szklanej. Rzeczywiście można tu było dowolnie fałszować, bez obawy sprawienia przykrości muzykalnym uczniom w sąsiednich pomieszczeniach. Natomiast dźwięki fortepianu przenosiły się na znaczną część budynku. Oprócz uprawiania muzyki, w sali tej wyświetlano również przeźrocza.
Układ i przeznaczenie pozostałych klas w tym skrzydle nie uległ zmianie. Jedyną różnicą są nieistniejące pierwotnie drzwi z sali 36 na galerię auli.
Drzwi na lewo od schodów, tak jak dziś prowadzą na taras służący obserwacjom astronomicznym i meteorologicznym.  Nie ma na nim jeszcze „beczki” z kopułą – ta powstała dopiero w roku 1984, co zresztą widać po innym kolorze cegły.
W pomieszczeniu na prawo od schodów, obecnie zajmowanym przez samorząd szkolny, przechowuje się plansze, tablice poglądowe, przeźrocza itp .
W naszych kaloszach szczęścia możemy śmiało iść dalej, nie obawiając się zderzenia ze ścianką przegradzającą dziś korytarz. Dochodzimy do hallu. Stąd dwoje podwójnych drzwi prowadzi na galerię auli. Po obu stronach drzwi widzimy wyryte w cegle nazwiska.  Jest to tablica honorowa, upamiętniająca 207 uczniów i 4 nauczycieli szkoły poległych w I wojnie światowej .
Plan zachodniego skrzydła jest tu identyczny jak na niższych kondygnacjach. Obecnie skrajna klasa (położona nad naszą salą 26) jest podzielona, przy czym wybito dodatkowe drzwi. Połowę tego pomieszczenia zajmuje świetlica, a drugą połowę podzielono jeszcze na dwie maleńkie klasy, z jednym oknem każda.

Wchodzimy wreszcie na najwyższe piętro. Plan tej kondygnacji jest zupełnie inny. Hall u wylotu schodów to wielka sala wystawowa, w której można podziwiać prace plastyczne uczniów. W zachodnim skrzydle nie ma korytarza. Całą jego szerokość zajmują dwie, ogromne sale (12 i 16 m długości) z oknami wychodzącymi na północ. Snell uczynił ten wyjątek, ponieważ sale te służą lekcjom rysunków, a te jak wiadomo wymagają łagodnego oświetlenia. Za salami jest jeszcze gabinet nauczyciela rysunków. Szkoła nr 2 całkowicie przebudowała to skrzydło. W północnej części utworzono korytarz. Zlikwidowano sale rysunków, tworząc w ich miejsce 5 sal lekcyjnych, dla których wybito okna od południa. Całkowicie zmieniło to wygląd fasady południowej tego skrzydła. Co gorsze, prosty, krzyżowy rysunek framug tych okien kłóci się z wyglądem pozostałych okien.
Odwróćmy się na pięcie. Przed nami królestwo biologii. Za dużym zapleczem znajduje się sala wykładowa – najpiękniejsza w szkole (fot.5). Ma powierzchnię 105 m2, kształt prostokąta z doklejonym do tylnej ściany półkolem, i ma okna z trzech stron, w liczbie 13. To zapewnia dostateczną ilość światła dla roślin, rybek w akwariach, zwierząt w terrariach i uczniów pracujących przy mikroskopach. Akwaria są wyposażone w centralny system napowietrzania. Wzdłuż parapetów biegnie kanał wentylacyjny, do którego jest pompowane powietrze z urządzenia znajdującego się na zapleczu. Pompka jest zaopatrzona w regulowany wyłącznik czasowy, a w razie awarii prądu można ją napędzać wodą z kranu. Oczywiście również do tej sali doprowadzona jest woda i gaz.
Dziś ta sala jest całkowicie zniszczona. Podzielono ją ściankami działowymi na maleńkie klitki, w których mieści się pokój nauczycielski, księgowość, sekretariat, gabinet dyrektora  i wicedyrektora gimnazjum. Byłe zaplecze biologii zamieniono na dwie klasy.

Do zwiedzenia pozostał nam stadion szkolny. Niewiele tu jest do komentowania. Jest nieistniejący obecnie zeskok do skoku o tyczce. Gdzie indziej uprawia się pchnięcie kulą i skok wzwyż. Nie ma za to jeszcze rzutni młotem i tartanowego rozbiegu do rzutu oszczepem, zbudowanego w 2004 roku.

Zmęczeni? Czas zakończyć naszą wycieczkę. Wróćmy więc na dziedziniec, usiądźmy na murku i zzujmy kalosze szczęścia. Bohater baśni Andersena przeniósł się do średniowiecza, epoki, którą uważał za najdoskonalszą, i przeżył ciężki zawód. A jakie są nasze wrażenia? Musimy przyznać, że Eberhard Snell stworzył arcydzieło. Niczego nie zrobił „tak sobie”, „tak jakoś”, „bo tak się zwykle robi”. W każdym, najdrobniejszym detalu widać rękę i myśl perfekcjonisty. W rezultacie powstała naprawdę nowoczesna szkoła, której dzisiejszy gmach jest tylko cieniem. Oczywiście, mamy wiele na nasze usprawiedliwienie. Była wojna, w czasie której szkołę zamieniano na lazaret. Potem przez ponad 3 lata gmach był w rękach Armii Czerwonej i nie wiadomo, co się tu działo. Potem były (i są) wieczne kłopoty finansowe. A przede wszystkim nasze potrzeby dziś są inne. Nie ma muzyki, więc nie potrzebujemy wygłuszonej sali z fortepianem. Nie ma rysunków, więc po co sale z oknami na północ? Na nielicznych, pozostałych lekcjach fizyki nie ma czasu na doświadczenia, więc po co nam dźwig nad stołem demonstracyjnym? A przede wszystkim, w tych samych murach uczy się teraz 2,5 raza więcej uczniów niż przed wojną (choć wielkość miasta jest podobna).
Przeszłość nie wróci. Ale starajmy się chociaż nie niszczyć dzieła mistrza Snella ponad konieczność.

« Powrót do spisu